sobota, 14 grudnia 2013

zarobieni :)



W dniu wolnym od zajęć wszelakich, kochane dzieci pomagają w drewna zwożeniu :)



Grześ też dzielnie pomagał, ale Grzelce ciężko zdjęcie zrobić ;-)

a oto efekt naszej ciężkiej pracy :D




 zasłużony odpoczynek





a tu powrót ze szkoły i w oddali skaczący z radości Gutek ;-)


poniedziałek, 9 grudnia 2013

i jaki sens...


jest w odśnieżaniu, skoro zaraz potem śniegu znowu nawiewa...a nad ranem odwilż przychodzi...i z wyjazdu nic nie wychodzi :-/  zatem zasypani bez dostępu do cywilizacji ciąg dalszy...

Tyle dobrze, ze chociaż wczoraj Krzyśkowi udalo sie przebić zaraz po odśnieżeniu i dostarczył niezbędne części naszemu "prywatnemu" mechanikowi :) zatem jest nadzieja, że Vitara niebawem będzie na chodzie i już nie straszne będa nam te śniegi....

Jeszcze tylk nabyć nowe opony do Pontiaka i spędzimy Świeta w większym gronie :) ale zeby je nabyć..trzeba do miasta dojechać... ech...



niedziela, 8 grudnia 2013

uratowani??



Jeszcze wczoraj było tak.....
całkowicie odcięci, od świata, od prądu (ale w sumie tylko od piątku ;-) ) , nawet pomoc sąsiada na wiele się nie zdala, bo tylko tyle udało mu się zrobić...:-/  albo i aż tyle :)


dzisiaj ponowił swoje starania i oto...tam ta ra ram... mamy przejazd :D  tzn Krzysiek własnie pojechał go przetestować...ale z letnimi oponami może być słabo :-/  a Vitara nadal bez sprzęgła... 





a to dla porównania:

widok bez slońca.....


 iiiiii ze słonkiem :)

piątek, 6 grudnia 2013

pierwsze zasypanie....


mamy zaliczone; i to akurat w Mikolajki, kiedy Grzesiowi i Guciowi tak bardzo zależalo, żeby być w szkole ;-) ale z racjii mega wichury chyba nie doszliby do samochodu...a wracając ze szkoły nie mieliby jak przedrzeć sie przez śniegi :-/  zatem sezon pt: "przymusowe wolne ze względu na warunki atmosferyczne" ogłaszam za otwarty :P

no i  jak na razie zdjęcia tylko przez onko robione....gdybym chciala je zrobić na zewnątrz, zapewne bym zostala delikanie przeniesiona przez "Ksawerego" na inne pole... 

dobrze, że cuś mnie tknęlo i pojechałam ot tak na zakupy w czwartek, tak na wszelki wypadek zrobię je dziś, bo nie wiem co będzie jutro...zatem do odśnieżenia chyba z glodu nie padniemy ;-) gorzej z pragnieniem :P 




a i konie nieżle sobie radzą z "wiaterkiem"...żeby im siana nie zwiało, to najzwyczajniej w świecie stają na nie...jeden z jednej, drugi z drugiej strony i mimo pewnych trudności, zankomicie dają sobie radę ;-)  
   ale zdjęcia Ryśka i Radzia jutro...jak troszkę "upał zelży" :-/